Głosowanie zdalne, to właściwie fikcja. System szwankował od samego początku. Testy wypadały źle. Liczyłem, że podczas zdalnego posiedzenia Sejmu wszystko pójdzie jak z płatka. A nie poszło. Wieczorna, a właściwie nocna sesja głosowań z 27 na 28 marca była dodatkowo pełna emocji informatycznych. Początkowo przynajmniej u mnie system nie działał, byłem wtedy w kontakcie z pracownikami sejmu. Internet droczył się, jakby chciał dodatkowych ode mnie zaproszeń, zachęt. Włączone wszystkie możliwe urządzenia, ale nie miałem obrazu z sali sejmowej, ani zdalnej możliwości oddania głosu. Szczęśliwie usterki trwały kilka minut. Oczami wyobraźni widziałem na ekranach laptopów, iPadów planszę jaka przed laty pojawiała się na ekranie telewizora, gdy „siadał” przekaz – „przepraszamy za usterki”. Przypomniała mi się wtedy wyprawa do Albanii, to był rok 1985. I pomyślałem – Zimoch, wtedy nawaliło radiowe łącze na trasie Torana – Warszawa, ale w twojej kabinie Zimochu, był automat telefoniczny i do dzisiaj niewytłumaczalnym sposobem, własnie trzymając ebonitową słuchawkę przy głowie relacjonowałem eliminacyjny mecz piłkarskich Mistrzostw Świata. No ale sejm to nie stadion w Tiranie, przecież pani marszałek Witek telefony to odbiera tylko od posła – prezesa. Dlatego cały nerwowo łapałem się za głowę. Domownicy widzieli napiętą atmosferę. Moja twarz mówiła wszystko. Usłyszałem – mógłbyś nie mrugać powiekami, bo robisz to za głośno! Omal nie doszłoby do awantury domowej, ale na szczęście jakby sejmowy Harry Potter pojawił się na łączach. Zaczęły działać i już płynnie mogłem głosować. Z ta płynnością to spora przesada. Bo system zacinał się, zapychał, i trzeba było stosować „kreta internetowego”, podobnie do tego chemicznego przy zatykających się rurach w zlewach, pralkach, zmywarkach, wannach. Połączenie z serwerem zerwane. Przeładuj stronę. Szybko, niczym Bolt na bieżni, od nowa trzeba było się logować i z wypiekami na twarzy jak chłopak na pierwszej randce czekać, czy system znowu zaskoczy. Zaskakiwał. I już do końca na ekranie widziałem napis – Twój głos za. Choć po głosowaniu nr 54 otrzymałem wiadomość – „dlaczego nie głosowałeś. Tomek nie śpij”. Nie spałem, w tajemnicy powiem Wam nawet, że nie miałem kryzysu, jak na imprezach za dawnych lat. Okazało się, że w głosowaniu nr 54 mój głos został zaliczony jako – nie głosował. GŁOSOWAŁEM!!!!!!! Od razu poinformowałem sekretarza Klubu KO, napisałem maila do pani Marszałek, a dzisiaj dodatkowo dwa oficjalne wyjaśnienia. Zostały złożone w Kancelarii Sejmu, zgodnie z regulaminem przed kolejnym posiedzeniem sejmu. A początek zdalnych obrad o godzinie 13, głosowanie planowane na 16. Internet będzie się ze mną droczył? Oto jest pytanie… ciśnienie rośnie, emocje jak przy Gran Derbi… O czym donosi Wasz poseł.