Posiedzenie sejmowej Komisji Nadzwyczajnej. Dyskusja nad zmianami w kodeksie postępowania administracyjnego. Merytoryczną wypowiedź Pani poseł Barbary Dolniak (KO) skomentował przewodniczący Piotr Sak (PiS). Pewnie czerpie wzory z wicemarszałka sejmu Ryszarda Terleckiego. Można się spierać, dyskutować, ale nie przekraczać pewnych granic. Nie można okazywać lekceważenia wobec koleżanek i kolegów posłów. Poseł Piotr Sak chciał niby dowcipnie skrytykować wypowiedź byłej wicemarszałek sejmu. Barbara Dolniak jest sędzią, merytorycznie zawsze świetnie przygotowana. Przewodniczący Komisji nie trafił z porównaniem, bo Henryk Sienkiewicz był zachwycony twórczością Marii Konopnickiej. Był pod wrażeniem jej talentu, kiedy poznał wiersz „Przygrywka”. Marszałkowie, przewodniczący komisji powinni być wzorem dobrego zachowania. Nie ma przyzwolenia na zachowania wbrew zasadom savoir-vivre. I choć Piotr Sak zreflektował się i przeprosił, to musiałem zareagować.
„Przygrywka” Maria Konopnicka
Wkoło mnie otoczyły moje równie senne,
Pasmem jednakiem.
Ale ja sobie lecę w krainy odmienne, —
Umiem być ptakiem.
Błękitna przestrzeń mruga, zaprasza do siebie,
Skrzydeł nie nuży…
Pędzim sobie we trójkę: ja, obłok na niebie,
I listek róży. —
Listek najpierwszy upadł na wioskowym kopcu
Cudzej granicy,
Jak rzucone słóweczko drogiemu mi chłopcu
Mdłej obietnicy…
A obłok powiał dalej… pod słonko się stroi
W biel i we złoto,
Aż u chaty ostatniej, co w kraju mym stoi,
Zadrżał tęsknotą…
Wiatr szarpnął go za szatę, rozrzucił mu włosy,
Toż łzami leci
Na łączkę, gdzie pod gruszą siedzi dziaduś bosy
I kupka dzieci…
Nie chce odlecieć dalej! Z tej mgły urodzony,
Z oparów rzeki,
Gdzież mu zwiedzać świat obcy, inne jakieś strony
I kraj daleki?
Więc sama lecę… sama, choć serce mnie boli
I smutno wróży…
Czemuż nie chciał obłoczek podzielić mej doli,
Ni listek róży?
Z obłoczka jabym sobie wieczorem pod głowę
Zwiła posłanie;
A z listka zasię róży — toć czary gotowe
Na zakochanie.
Lecz sina dal pociąga, i wabi, i nęci,
Jak cud nieznany…
Ej! ujrzę raz na oczy insze sianożęci
Insze kurhany!
Ej! posłyszę ja przecież, jakto ludzie gwarzą
Obcym mi gwarem…
I wypatrzę miesiączek, z jaką wstaje twarzą
Nad cudzym jarem…
I dowiem się raz wreszcie, gdzie tęcza podziewa
Wstążek swych końce?
I jakie tam piosenki o zmroku rozbrzmiewa
Echo mdlejące.
U nas w wiosce znam wszystko… wszystkiegom już syta,
Aż do znudzenia…
Codzień zza tego wzgórza słońce rankiem świta,
Nic się nie zmienia.
Wiem, gdzie rosną dziewanny, a gdzie niezabudki
W przydrożnym rowie;
Wiem, gdzie szary słowiczek zwił domek malutki
W naszej dąbrowie;
Wiem, gdzie ojciec łan orze, gdzie matka wybiela
Cieniutkie płótna;
Wiem, jak w święto wieczorem grzmi wiejska kapela,
Jak fletnia smutna…
Lasek, cmentarz, kościołek, starego plebana,
Znam już z pamięci…
Tęskno mi! — ej, pociąga dal sina, nieznana,
Wabi i nęci!